Moja klasa była na Mikołajki w kinie. Ja nie. Bo były dwie grupy, jedna na Ligę Sprawiedliwości, a druga na List do M. A mi się nie za bardzo chciało na żaden z nich. No może bym poszedł na List do M, ale nie z moją klasą. Więc na mikołajki miałem wolny czwartek, a nic nie wydalem.
A wy co dostaliście na klasowe Mikołajki?
A ja mialem w paczce od mamy m&m, choć dobrze iw, że nie lubię mlecznej czekolady.
Choć teraz to żrę i krzywię się, że jest za słodkie, ale ciągle, żerę, ale w tej chwili się ogarnąłem i wyrzuciłem to do śmietnika.
@Mikatrix: na Mikołajki dostałam wpie**ol od ojca bo nie zjadłam pomidorówki. i mnie zwyzywał. pora przerzucić się na dietę i żywić się promieniami słonecznymi
@CoolSceleton95: moja klasa na Mikołajki robi sobie prezenty dopiero w piątek, za 10zl maja być słodycze a za drugie 10zl jakiś chiński gadżet, jak dostane czekoladę to chyba nią rzucie w kogoś, chciałabym moc jeść czekoladę, ale nie mogę
@Mikatrix: My mieliśmy jechać na Listy do M lub Ligę Sprawiedliwości, zdania były podzielone, padła nawet propozycja na Sprawę Chrystusa, ale wysmialismy proponującego. Ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia O nauczyciele wybrali Pierwszą Gwiazdkę.
@BOSS111:
Chcecie schudnąć? Jedzcie żelki! Ale nie takie zwykłe. Słuchajcie mircy, opowiem wam historię.
Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat trzydzieści pięć, łysina się zaznacza zakolami większymi niż ma Amazonka w górnym biegu, i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w hooy długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:
-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.
Nie dałem o to najmniejszego je**nia(od kiedy mój bratanek zjadł całego szluga i wysrał kiepa nic mnie już nie zdziwi, ale to temat na osobną historię), zapłaciłem za wszytko i wychodzę. Ale po jakimś czasie dałem je**nie. I pomyślałem sobie "a hooy, spróbuję."
Wbijam do domu(oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pi**ryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Oje**liśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapi**owa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.
-Tata, kupa.
-No słyszę
No i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pie**olnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.
-Coś ty nam ku*wa dał?
-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zje**łem z krzesła. No i zje**łem.
@BOSS111: Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Ku*wa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.
Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:
-O, dobra. Ten będzie suchy.
Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.
Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popie**oliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.
-Spi***alać!
-Panie Gównalski, otwierać! Policja!
-Sram!
-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!
-Pięć minut!
@Mikatrix: Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pie**olnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."
Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyje**łem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pie**olnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XD
@Mikatrix:
Epilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pie**oli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyje**li mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
Ja dałam przyjaciółce wyku*wistą paczkę powyżej 60 zł a ona mi miśka z chińskiego za 3 zł, połamanego czekoladowego mikołaja(połowa była otwarta) i princessę w białej czekoladzie której w ch*j nienawidzę. Wszystko zawinięte w reklamówke z biedry.
a my byliśmy w naleśnikarni (ku*wa prawie się pozygałem, w ch*j słodkie, tyle tego, ale i tak zajebiste) i w escape room'ie polecam moim zdaniem ciekawsze to niż prezenty na mikołajki.
Komentarze
Odśwież6 grudnia 2017, 15:39
A my będziemy rozdawać dopiero na wigilii klasowej: /
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:33
my też
Odpisz
6 grudnia 2017, 22:28
same here
Odpisz
7 grudnia 2017, 19:22
same
Odpisz
Edytowano - 6 grudnia 2017, 15:44
Moja klasa była na Mikołajki w kinie. Ja nie. Bo były dwie grupy, jedna na Ligę Sprawiedliwości, a druga na List do M. A mi się nie za bardzo chciało na żaden z nich. No może bym poszedł na List do M, ale nie z moją klasą. Więc na mikołajki miałem wolny czwartek, a nic nie wydalem.
A wy co dostaliście na klasowe Mikołajki?
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:01
@Mikatrix: psc xd
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:03
@Mikatrix: nic
Odpisz
Edytowano - 6 grudnia 2017, 16:09
@Mikatrix: Słodycze. Ironiczny jest fakt, że nie jem słodyczy od trzech lat.
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:13
A ja mialem w paczce od mamy m&m, choć dobrze iw, że nie lubię mlecznej czekolady.
Choć teraz to żrę i krzywię się, że jest za słodkie, ale ciągle, żerę, ale w tej chwili się ogarnąłem i wyrzuciłem to do śmietnika.
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:15
@Mikatrix: ememememensy słodkie? co ty?
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:17
@LanTuFri123: Nawet mnie gardło rozbolało. Jak mam katar i jjem słodkie, to mnie boli. A mam teraz katar.
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:49
@Mikatrix: my robimy sobie paczkę na wigilie klasową. zamierzam dać cztery dychy w paysafecardach koledze
Odpisz
6 grudnia 2017, 17:19
@Mikatrix: na Mikołajki dostałam wpie**ol od ojca bo nie zjadłam pomidorówki. i mnie zwyzywał. pora przerzucić się na dietę i żywić się promieniami słonecznymi
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:09
@Mikatrix: czekoladę z gówna. Jak co roku
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:13
@CoolSceleton95: moja klasa na Mikołajki robi sobie prezenty dopiero w piątek, za 10zl maja być słodycze a za drugie 10zl jakiś chiński gadżet, jak dostane czekoladę to chyba nią rzucie w kogoś, chciałabym moc jeść czekoladę, ale nie mogę
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:15
@DomiKicia: dlaczego
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:16
@CoolSceleton95: mogę tylko jeść gorzka, po zwykłej mi jest niedobrze bardzo, tak samo po mleku
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:17
@DomiKicia: alergia na laktozę?
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:17
@DomiKicia: Oj, nie gorączkuj się tak. Tu masz prezent na poprawę nastroju:
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:18
@CoolSceleton95: Albo jest psem.
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:19
@Mikatrix: tyak, laktoza sprawia ze cierpie
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:37
@Mikatrix: MP3 za 99. 99 z gwarancją, wszystkim w zestawie i czekolade
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:43
@Mikatrix: Na klasowe jeszcze nic, a domowe lampę i ładowarkę w jednym <3
Odpisz
6 grudnia 2017, 19:46
@Mikatrix: My mieliśmy jechać na Listy do M lub Ligę Sprawiedliwości, zdania były podzielone, padła nawet propozycja na Sprawę Chrystusa, ale wysmialismy proponującego. Ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia O nauczyciele wybrali Pierwszą Gwiazdkę.
Odpisz
6 grudnia 2017, 19:55
@venomman: my na wycieczce byliśmy i na justice league i na listy do m
ja byłam na justice league, nie lubię komedii romantycznych
Odpisz
6 grudnia 2017, 20:07
@venomman: To zazdroszczę. Ponoć dobry komediadramat. Lubię ten gatunek.
Odpisz
6 grudnia 2017, 20:26
@Mikatrix: Jaki komediodramat XD? to je animacyja xD
Odpisz
6 grudnia 2017, 20:31
@venomman: Ku*wa. Pomyliło mi się z ,,Cicha Noc".
Odpisz
7 grudnia 2017, 00:12
@Mikatrix: 4 paczki Haribo chipsy i cole
Odpisz
7 grudnia 2017, 00:19
@BOSS111:
Chcecie schudnąć? Jedzcie żelki! Ale nie takie zwykłe. Słuchajcie mircy, opowiem wam historię.
Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat trzydzieści pięć, łysina się zaznacza zakolami większymi niż ma Amazonka w górnym biegu, i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w hooy długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:
-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.
Nie dałem o to najmniejszego je**nia(od kiedy mój bratanek zjadł całego szluga i wysrał kiepa nic mnie już nie zdziwi, ale to temat na osobną historię), zapłaciłem za wszytko i wychodzę. Ale po jakimś czasie dałem je**nie. I pomyślałem sobie "a hooy, spróbuję."
Wbijam do domu(oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pi**ryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Oje**liśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapi**owa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.
-Tata, kupa.
-No słyszę
No i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pie**olnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.
-Coś ty nam ku*wa dał?
-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zje**łem z krzesła. No i zje**łem.
Odpisz
7 grudnia 2017, 00:20
@BOSS111: Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Ku*wa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.
Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:
-O, dobra. Ten będzie suchy.
Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.
Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popie**oliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.
-Spi***alać!
-Panie Gównalski, otwierać! Policja!
-Sram!
-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!
-Pięć minut!
Odpisz
7 grudnia 2017, 00:20
@Mikatrix: Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pie**olnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."
Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyje**łem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pie**olnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XD
Odpisz
7 grudnia 2017, 00:21
@Mikatrix:
Epilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pie**oli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyje**li mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
Odpisz
7 grudnia 2017, 09:06
@Mikatrix: moja klasa na mikołajki zrzuca się na klasowy toster i czajnik
Odpisz
7 grudnia 2017, 09:47
@natigsm: Ale po co toster?
Odpisz
7 grudnia 2017, 12:52
@Mikatrix: Żeby robić tosty
Odpisz
7 grudnia 2017, 19:21
@Mikatrix: a nam przenieśli klasowe mikołajki na wigilię klasową
Odpisz
6 grudnia 2017, 15:21
Ja wydałem ze 100 zł na moją ukochaną, a sam dostane pewnie jakies gowno za 20 zł, i tak było warto
Odpisz
6 grudnia 2017, 15:42
oh kupie jej prezenty, zamiast wyznac jej miłość. Napewno nie zostane zfiendzonowany. (no chyba że to twoja dziewczyna, ale raczej wątpie)
Odpisz
6 grudnia 2017, 15:46
Ty teraz:
Odpisz
6 grudnia 2017, 23:55
@Mikatrix: Oh, Luffy
Odpisz
6 grudnia 2017, 19:06
Kiedy dajesz koledze dildo, które zaje**łeś mu pół miesiąca wcześniej
Odpisz
6 grudnia 2017, 20:32
@MajestatycznyMajestat: Nieźle się tam bawicie.
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:37
Ja się staram, szukam dobrego prezentu, kupuję by się zmieścić w 50 zł a dostaję 10 dezodorant i trochę słodkości.
Odpisz
6 grudnia 2017, 19:34
Tak samo, napisałem co chciałbym dostać, a mam dezodorant i czekoladki
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:44
Ja dostałam to od dwóch koleżanek <3
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:18
Ten awatar
Odpisz
Edytowano - 6 grudnia 2017, 19:02
@kamykPL: To spojrzenie pluszaka
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:38
kiedy wydasz 50 a dostajesz dosłownie nic
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:16
Wyobraźcie sobie że ostatnim razem gdy kupowałem coś na mikołajki pojechałem do Tesco i wziąłem pierwszy lepszy produkt z promocji i jakąś czekoladę
Odpisz
Edytowano - 6 grudnia 2017, 18:15
Ja dałam przyjaciółce wyku*wistą paczkę powyżej 60 zł a ona mi miśka z chińskiego za 3 zł, połamanego czekoladowego mikołaja(połowa była otwarta) i princessę w białej czekoladzie której w ch*j nienawidzę. Wszystko zawinięte w reklamówke z biedry.
Odpisz
Edytowano - 6 grudnia 2017, 18:10
Czy tylko moja klasa nigdy nie daj. Sobie prezentów?
Odpisz
Edytowano - 6 grudnia 2017, 18:10
U mnie kolega na mikołajki dostał paczkę dla biednych od mikołaja...
cały dzień mieliśmy z niego beke
Odpisz
6 grudnia 2017, 18:06
a my byliśmy w naleśnikarni (ku*wa prawie się pozygałem, w ch*j słodkie, tyle tego, ale i tak zajebiste) i w escape room'ie polecam moim zdaniem ciekawsze to niż prezenty na mikołajki.
Odpisz
6 grudnia 2017, 15:32
Ja dostałem wyku*wisty kubek z miejscem na ciastka, pojemność z 700 ml
Odpisz
Edytowano - 6 grudnia 2017, 15:41
@WarzywoOSmakuDrewna: Wow, wyślesz zdjęcie?
Odpisz
6 grudnia 2017, 15:53
.
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:05
prosz
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:08
@WarzywoOSmakuDrewna: Świetny :o. Kupiłbym sobie taki gdybym jadł ciastka.
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:32
@WarzywoOSmakuDrewna:
chce taki
Odpisz
6 grudnia 2017, 17:20
@WarzywoOSmakuDrewna: miałam kiedyś taką podłogę ale zgniła.
Odpisz
6 grudnia 2017, 16:02
Mikołajki to święto wymyślone przez kapitalistów.
Odpisz
6 grudnia 2017, 15:18
bardziej to pasuje
Odpisz
Edytowano - 6 grudnia 2017, 15:21
@okrutnik: Faktycznie xd
Odpisz
6 grudnia 2017, 15:56
@okrutnik: Chciałem to napisać.
Odpisz