Snape sam sobie zgotował taki los. Nienawidzę tego jak jest przedstawiony we wspomnieniach, czyli jak biedny, pokrzywdzony, niewinny chłopczyk, którym nigdy nie był.
Czym sobie zgotował taki los? Z tego co kojarzę, był on wrażliwym, słabym i właśnie pokrzywdzonym młodzieńcem, którego gnębił James Potter. Jedyne co zrobił źle w swoim życiu to dał się ponieść emocjom przez co nazwał Lili szlamą. *Niewybaczalna zbrodnia - że tak sarkastycznie powiem* Później Snape wykonywał tylko rozkazy Dumbledore'a najlepiej jak umiał, jednakże strata Lili była dla niego tak głębokim ciosem, iż niejedenokrotnie wyżywał się na uczniach, będąc po prostu wrednym. Snape tutaj zawinił, lecz nie na tyle, by doznał takiego cierpienia... Był zbyt słaby na to, czym doświadczył go los - nie dał rady. Ale był dobrym człowiekiem, gdyż Kochał Lili całym sercem nawet po tym jak go opuściła *jako jedyna osoba, której wtedy ufał (drugą osobą, której zaufał był Dumbledore)* Snape był pokrzywdzony przez całe swoje życie, lecz nadal wykonywał swoją pracę, którą zlecał mu Dumbledore.
Był cały czas przedstawiany jako ten zły i niedobry, gdyż w taki sposób odreagowywał swój ból. Źle robił to jest prawdą, lecz wielu ludzi na jego miejscu robiłoby jeszcze gorsze rzeczy lub poddałoby się.
Moim zdaniem przedstawienie tak Snape'a było wspaniałe ; )
Nie chcę jednaka narzucać mojego zdania, lecz po prostu wskazać, "co autor miał na myśli" ^^
Pozdrawiam ;d
Tak, Snape był bardzo wrażliwy. Nie rób z Jamesa Pottera tyrana. Tyranem to prędzej był Snape, który wcale nie był pokrzywdzony. To on wymyślił zaklęcie, które mogło zabić, jeśli nie otrzymało się szybko pomocy. Nie wierzę, że nigdy nic nie zrobił Huncwotom bez powodu. Snape święty nie był. On dużo złego zrobił w życiu i to że się nawrócił, to go nie usprawiedliwia. Zwłaszcza, że nawrócił się tylko dlatego, że Voldemort wybrał syna Lily. No właśnie, Lily, tak ja kochał, a nie potrafił zrezygnować dla niej z przyszłych śmierciożerców, których celem jest zabijanie takich jak ona. Skazał na śmierć niewinne maleństwo i jego rodziców. Uważasz, że to nic złego? I nie obchodziło go to, dopóki nie okazało się, że chodzi o syna Lily. Dumbledore powiedział, że gardzi Snape'em, bo obchodziła go tylko ona. Co mu Harry zawinił, że dla niego takim dupkiem? Co mu Neville zawinił? On nawet nie wiedział, że mógł być Wybrańcem. Co inni Gryfoni mu zrobili? Severus Snape jako dorosły człowiek był większym dupkiem niż nastoletni Huncwoci.
Każdy sam jest kowalem swojego losu. Jak to Dumbledore powiedział, tylko od nas zależy jaką drogą pójdziemy. Snape wybrał organizację morderców i byłby w niej nadal, gdyby nie dowiedział się, że skazał na śmierć niby-ukochaną. Snape jest zwyczajnie słaby. Może i był najdzielniejszy, ale nie zmienia to faktu, że babrał się w swoim nieszczęściu. Z Syriuszem los moim zdaniem obszedł się o wiele gorzej, ale jednak się trzymał, nie poddał się. Nigdy nawet nie żalił się na swój los, nie mówił o przeżyciach w Azkbanie. W którym Snape nie wytrzymałby nawet jednego nie, bo babrał się w swoich nieszczęściach. No ale Snape cwany, bo uniknął Azkabanu dzięki Dumbledore'owi, chociaż w przeciwieństwie do Syriusza. Nie kupuję tej miłości Snape'a do Lily, która rzekomo trwała nawet szesnaście lat po jej śmierci. Z młodzieńczych miłości się wyrasta, a on nawet nie potrafił dla niej zrezygnować z Avery'ego i Notta. James jakoś potrafił się dla niej zmienić. Dla mnie to stawia jasno sprawę kto ją bardziej kochał. A Jamesowi na pewno nie było łatwo dojrzeć, przestać się popisywać, co dawało mu przecież popularność. A mógł mieć prawie każdą (choć pewnie nie tyle, co Syriusz :P), taką która lubiła jego popisy. Wybrał Lily. Cytując Dumbledore'a "Nasze świadome wybory pokazują kim jesteśmy" (jakoś tak). Snape sam sobie wybrał taki los, czyli sam sobie go zgotował. Nikt nie zmuszał go, żeby został śmierciożercą. Jego wina, że zniszczył przyjaźń z Lily, która dla mnie i tak nie miała prawa bytu i musiała się prędzej czy później skończyć. Oni byli dwoma różnymi światami. Według mnie najbardziej okrutny los spotkał Syriusza. Najpierw odrzucony przez rodzinę, bo nie zgadza się z jej poglądami. No ale się tym nie przejął i znalazł sobie Jamesa Pottera, który był dla niego jak brat. Po siedmiu szczęśliwych latach w Hogwarcie nastało dorosłe życie, wojna, Zakon Feniksa. I James i Lily musieli ukryć się z Harrym (przez Snape'a...), Syriusz zwątpił w nie tego przyjaciela co trzeba, w efekcie stracił najlepszego przyjaciela, w jego mniemaniu zapewne czuł, że stracił wszystko. Wrobiony przez Glizdogona trafia do piekła, gdzie tylko myśl o niewinności chroni go od postradania zmysłów. Po dwunastu latach udało mu się uciec, powiedzieć prawdę Harry'emu, ale Glizdogon znowu się wymknął. Po dwóch latach względnej wolności, znów zostaje uwięziony w znienawidzonym domu mając przez większość czasu towarzystwo jedynie wrzeszczącego portretu matki i Stworka, którego nie potrafił lubić, bo kojarzył mu się z tym domem. Jakby tego było mało wszyscy prócz chrześniaka mieli go w dupie. I jak skończył Syriusz? Wpadł za zasłonę i na wiadomo co się stało z ciałem. Najbardziej beznadziejna śmierć w całej serii. Nawet Glizdogon bardziej spektakularnie zginął, a nie zasłużył (na samą śmierć tak). Syriusz jednak był jednocześnie najtwardszym człowiekiem w serii.
@Pikachu: Po wgłębieniu się widzę, że jest między nami pewna różnica poglądów, która nie pozwoli dojść nam do porozumienia ^^ Tylko Bóg mógłby ocenić, kto ma rację ;p *A najprawdopodobniej zwyczajnie przyznałby ją obojgu*
Bardzo trafnie i oględnie się rozpisałeś, ale większość tego, co napisałeś odbiega od tematu : )
To tak jakbyś próbował mi wytłumaczyć, że granie na ps3 jest beznadziejne, gdyż na PC 'masz wiele więcej i jest lepsze'. Zakładając, że PeCet jest lepszy, masz rację, lecz czy w takim wypadku można powiedzieć, że cokolwiek poza komputerem nie może być dobrym źródłem rozrywki?
W tym przypadku mamy do czynienia z PC = Syriusz, a ps3 = Snape, natomiast czerpanie przyjemności = okrucieństwo losu.
W taki sposób mi tego nie udowodnisz ; )
JEDNAKOWOŻ nie cała Twoja wypowiedź się na tym oparła i jak najbardziej sie do niej odniosę ^^
Zacznijmy od 'kowali swego losu' tu jest na początek już widoczna różnica. Ja nie uznaję tego hasła, a Ty tak. A konkretnie ja na pewno nie intepretuje go jako, że gdy człowiek popełnia błąd to z wyboru. Nie wiem jak Ty uważasz, lecz po Twojej wypowiedzi stwierdzam, iż ci silniejsi psychicznie są Twoim zdaniem 'lepszymi kowalami', a ci słabsi są od razu gorsi. Ja traktuję tą wewnetrzną słabość jako dodatkową przeszkodę. Jeśli dobrze intepretuję Twoje stanowisko to:
Ty powiesz: On był słaby i się ciągle użalał nad swym losem, poza tym stał się wredny i zgorzkniały, gdyż nie potrafił poradzić sobie z problemami." - Będzie to prawdą.
Ja powiem: On był silny, gdyż mimo swej wrażliwej natury potrafił nadal trzymać się przy życiu i wypełniać polecenia Dumbledore'a. Ba nawet go zabił - kto byłby tak silny, żeby zabić ostatnią osobę, której się ufało? Jedyną ostoję dla słabego umysłu? Jestem pewny, iż cierpiał, myśląc o tym, że Lili jest teraz z innym.
@Pikachu: Odnosząc się do Twoich słów: "Nie kupuję tej miłości Snape'a do Lily, która rzekomo trwała nawet szesnaście lat po jej śmierci. Z młodzieńczych miłości się wyrasta" - Mam inne zdanie na ten temat ; ) Zacznijmy od pojęcia "młodzieńcza miłość", które nie pasuje tutaj. Mam przyjaciela *ja - persona Shirakawa-kun*, którego znam od 11 lat. Jest on więcej niż połową mojego życia i nie wyobrażam sobie, co by się stało gdyby odszedł. Znam go na wylot i czytam mu w myślach ;] Zawsze wiem, że jest i będzie przy mnie. Wyobraź sobie, że Snape Lili też znał od małego. Była jedyną osoba, która próbowała go zrozumieć i polubiła go :3 Tyle czasu razem spędzali, tyle czasu się znali i mimo prześladowania go w szkole, mimo wpadnięcia w złe towarzystwo i jego natury zamkniętej w sobie osoby ona pozostała przy nim do czasu, w którym on popełnił błąd. Cóż szczerze nie jestem w stanie uwierzyć, że tyluletnia przyjaźń podsycana przez Miłość mogła się rozpaść... Naprawdę wątpię, że mogło się tak stać, gdyż ja mojemu przyjacielowi wybaczyłbym wszystko. Ba! Już wybaczyłem mu rzecz gorszą niż to, co powiedział Snape.
Gdyby jednak to się stało i mnie spotkało to nie poradziłbym sobie. Zwyczajnie osunąłbym się i nie dał rady w przeciwieństwie do Snape'a.
"on nawet nie potrafił dla niej zrezygnować z Avery'ego i Notta. James jakoś potrafił się dla niej zmienić. " - Jest spora różnica między wyrastaniem z młodzieńczej butności oraz złego towarzystwa. Z pierwszego każdy kiedyś wyrasta zwłaszcza, gdy ma przy sobie przyjaciół i kochającą osobę. Snape został opuszczony, nie miał nikogo poza tymi marnymi namiastkami znajomych. Nie mi oceniać, czy to jego wina, czy nie. Ja jednak widzę, że było mu strasznie trudno. Możliwe ze podjął się tego, gdyż wolał to niż powoli opadać w samego siebie i umierać. Jako młoda osoba popełnił błąd, lecz nie ja będę oceniał czy to jego wina czy też tego co mu się przytrafiło. Tu pozostawiam nasze zdania różnymi. Jeśli uważasz, że to jego wina to dobrze, ja natomiast uważam to *naiwnie?* za zżądzenie losu.
Wracając jeszcze do tamtego. James miał swoją paczkę znajomych, fame w szkole i siłę charakteru. Snape miał Lili, która go opuściła, więc miał odwrócić się od pozostałych mu ludzi? Ludzi którzy go akceptowali i zostać już całkowicie sam? Czy ktokolwiek przeżyłby w samotności po takim ciosie?
" No ale Snape cwany, bo uniknął Azkabanu dzięki Dumbledore'owi," - brzmi to jak obelga ;p - Dumbledore chyba wiedział, że Snape nie przetrwa tam, a Syriuszowi nie mógł pomóc.
" gdyby nie dowiedział się, że skazał na śmierć niby-ukochaną." - moim zdaniem ten argument tylko potwierdza przywiązanie Snape'a do Lili.
@Pikachu: "Snape jest zwyczajnie słaby. Może i był najdzielniejszy, ale nie zmienia to faktu, że babrał się w swoim nieszczęściu." - Kolejny raz różnica w naszym rozumowaniu i tutaj żaden argument nie sądzę, aby Cię przekonał, lecz pokażę istotne rzeczy:
Ja twierdzę, że Snape był słaby, gdyż przytafiło mu się naprawdę wiele złych rzeczy.
Ty twierdzisz, że Snape był zbyt słaby by sprostać życiu.
Ja twierdzę, iż był dzielny, gdyż jednak przeżył to wszystko i się nie poddał - nie zabił - robił swoje.
Tu przyznajesz rację.
Ja twierdzę, że odreagowywał to, co mu się przytafiło.
Ty twierdzisz, że nie radził sobie z tym wszystkim i był przez żałosny.
Wróćmy jeszcze do czasów szkolnych ich ; ) "Młodość jest po to, by popełniać błędy" jak mawia moja babcia ^^ Snape nie był dojrzałym, silnym, wytrwałym człowiekiem. Wybór którego dokonał *prawdopodnie napędzany cierpieniem* był zły. Zastanówmy się jednak, co by się stało, gdyby odrzucił to? Został z niczym i szukał sobie miejsca, wybrał złe miejsce. Byli to jednak jedyni ludzie, którzy mogli mu dać jakiekolwiek miejsce. Gdyby zamknął się w sobie i zaszył gdzieś w samotności, czy nie chciałby zakończyć życia? Jestem niemal pewny, że nie wierzył, iż zdoła pokochać kogokolwiek innego. Taka postawa: Nie mam nic do stracenia, idę zaprzedać moje życie w walkę, aby zapomnieć o tym, co mi się przytrafiło. - Motyw z niejednego amerykańskiego filmu. Tam jest to jednak wychwalane i 'godne naśladowania'.
Jestem pełen podziwu dla jego niezłomego uczucia, które czuł, a w które Ty wątpisz. Tu chyba jest kolejna różnica poglądów, gdyż ja mocno wierzę, iż Miłość taka jak ta może istnieć ^^
"zniszczył przyjaźń z Lily, która dla mnie i tak nie miała prawa bytu i musiała się prędzej czy później skończyć. Oni byli dwoma różnymi światami" To jest chyba argument, na który nie mam odpowiedzi. Nie mam pojęcie, czy byli oni sobie podobni, czy zupełnie różni, czy tacy, czy jacy. Nie ma moim zdaniem dostatecznych informacji, aby to stwierdzić : ) Tak mi się przynajmniej wydaje, gdyż szczerze mówiąc nie jestem psychologiem i nie wiem, czy człowiek zamknięty w sobie i wrażliwy pasuje do osoby miłej, pracowitej, uczynnej, empatycznej *zdaje się* i chętnej do pomocy. Nie jestem tego w stanie stwierdzić.
Jeśli masz rację - jest to argument, który naprawdę dużo zmienia.
Jeśli się mylisz - jest to argument, który pozwala mi się rozwinąć.
Zgadzam sie ze stwierdzeniem, iż "Syriusz jednak był jednocześnie najtwardszym człowiekiem w serii." To po na myśle i tym co napisałeś jest trafne ^^ 12 lat Azkabanu naprawdę pokazuje siłę człowieka.
Jeśli czymkolwiek Cię uraziłem, pisząc to wiedz, że mogłem zbyt dać ponieść się emocjom i przepraszam ; )
Bardzo miło się dyskutowało - czekam na Twoją sprawdzaną przez moderatora część i pozdrawiam! Shirakawa-kun ^^
Nie ma to jak porównywać człowieka do sprzętu...
Jeśli Snape tak bardzo kochał Lily, to rzuciłby dla niej przyszłych morderców, których celem było zabijanie takich jak ona. Tych kolegów, którzy tylko patrzyli jak Huncwoci go gnębią. Snape'a nikt nie zmusił do zostania smierciożercą. Gdyby nie zniszczył przyjaźni z Lily, myślę że mimo rozbieżności charakterów mogłaby trwać nawet aż po grób. Może w miłość (w sensie jak do mężczyzny) by się nie przerodziła, ale myślę, że nawet James byłby w stanie tolerować Snape'a ze względu na Lily. Snape był zwyczajnie słaby. Całe życie babranie się w nieszczęściu. Uważam, że wcale nie jest największym cierpiętnikiem w serii. Pomijając Syriusza, którego los najokrutniej dotknął, taki Harry więcej wycierpiał od Snape'a moim zdaniem... I przez Snape'a, bo to od podsłuchanej przepowiedni wszystko się zaczęło.
No ja nie potrafiłabym zadawać się z osobami, których celem jest zabicie takich jak mój przyjaciel i niby wielka miłość. Przyjaźń Snape'a z Lily zaczęła się rozpadać zanim nazwał ją szlamą (jedyną osobę, która stanęła w jego obronie...), to tylko przelało czarę goryczy. Lily tyle razy błagała go, żeby przestał zadawać się z Averym i Nottem, a on to miał gdzieś. Mi się wydaje, że prawdziwa miłość polega na tym, że zależy ci na szczęściu drugiej osoby, nawet kosztem własnym, daleko i z kimś innym. Jakbym miała wybierać los Snape'a i Syriusza, to wybrałabym Snape'a. Po pierwsze, nie wytrzymałabym pewnie dwunastu lat w Azkabanie. Po drugie Snape za swój los mógł winić tylko i wyłącznie siebie.
"To jest chyba argument, na który nie mam odpowiedzi. Nie mam pojęcie, czy byli oni sobie podobni, czy zupełnie różni, czy tacy, czy jacy. Nie ma moim zdaniem dostatecznych informacji, aby to stwierdzić : ) Tak mi się przynajmniej wydaje, gdyż szczerze mówiąc nie jestem psychologiem i nie wiem, czy człowiek zamknięty w sobie i wrażliwy pasuje do osoby miłej, pracowitej, uczynnej, empatycznej *zdaje się* i chętnej do pomocy. Nie jestem tego w stanie stwierdzić.
Jeśli masz rację - jest to argument, który naprawdę dużo zmienia.
Jeśli się mylisz - jest to argument, który pozwala mi się rozwinąć.
Trafili do dwóch różnych Domów. Mieli różne poglądy (Snape - śmierciożercy, Lily - Zakon Feniksa). Lily przed incydentem po SUMie z OPCM błagała Snape'a, żeby przestał zadawać się z przyszłymi mordercami. Nie posłuchał jej, jego wina. Co Lily miała więcej zrobić? Nic. Nie poszłaby przecież razem z nim na dno.
@abbabba: Dz*wki nie widzialem żem to Harry portier a obrazek bardzo zacny szczególnie dlatego ze nie jest smiszny a to strona na fajnę oblazki a nie na snieszne
Komentarze
Odśwież17 listopada 2017, 19:55
Dziękuję za obrazek
Odpisz
9 marca 2016, 01:03
Gdy nie on to Potter nie przeżyłby pierwszego starcia z Czarnym Panem.
Odpisz
25 stycznia 2016, 18:20
Kocham Snape'a
Odpisz
10 stycznia 2016, 10:53
Jeden błąd może zaprzepaścić całe życie...
Odpisz
17 listopada 2014, 19:28
Snape sam sobie zgotował taki los. Nienawidzę tego jak jest przedstawiony we wspomnieniach, czyli jak biedny, pokrzywdzony, niewinny chłopczyk, którym nigdy nie był.
Odpisz
28 grudnia 2014, 19:37
@Pikachu: SPOILER around here...
Czym sobie zgotował taki los? Z tego co kojarzę, był on wrażliwym, słabym i właśnie pokrzywdzonym młodzieńcem, którego gnębił James Potter. Jedyne co zrobił źle w swoim życiu to dał się ponieść emocjom przez co nazwał Lili szlamą. *Niewybaczalna zbrodnia - że tak sarkastycznie powiem* Później Snape wykonywał tylko rozkazy Dumbledore'a najlepiej jak umiał, jednakże strata Lili była dla niego tak głębokim ciosem, iż niejedenokrotnie wyżywał się na uczniach, będąc po prostu wrednym. Snape tutaj zawinił, lecz nie na tyle, by doznał takiego cierpienia... Był zbyt słaby na to, czym doświadczył go los - nie dał rady. Ale był dobrym człowiekiem, gdyż Kochał Lili całym sercem nawet po tym jak go opuściła *jako jedyna osoba, której wtedy ufał (drugą osobą, której zaufał był Dumbledore)* Snape był pokrzywdzony przez całe swoje życie, lecz nadal wykonywał swoją pracę, którą zlecał mu Dumbledore.
Był cały czas przedstawiany jako ten zły i niedobry, gdyż w taki sposób odreagowywał swój ból. Źle robił to jest prawdą, lecz wielu ludzi na jego miejscu robiłoby jeszcze gorsze rzeczy lub poddałoby się.
Moim zdaniem przedstawienie tak Snape'a było wspaniałe ; )
Nie chcę jednaka narzucać mojego zdania, lecz po prostu wskazać, "co autor miał na myśli" ^^
Pozdrawiam ;d
Odpisz
29 grudnia 2014, 01:57
Tak, Snape był bardzo wrażliwy. Nie rób z Jamesa Pottera tyrana. Tyranem to prędzej był Snape, który wcale nie był pokrzywdzony. To on wymyślił zaklęcie, które mogło zabić, jeśli nie otrzymało się szybko pomocy. Nie wierzę, że nigdy nic nie zrobił Huncwotom bez powodu. Snape święty nie był. On dużo złego zrobił w życiu i to że się nawrócił, to go nie usprawiedliwia. Zwłaszcza, że nawrócił się tylko dlatego, że Voldemort wybrał syna Lily. No właśnie, Lily, tak ja kochał, a nie potrafił zrezygnować dla niej z przyszłych śmierciożerców, których celem jest zabijanie takich jak ona. Skazał na śmierć niewinne maleństwo i jego rodziców. Uważasz, że to nic złego? I nie obchodziło go to, dopóki nie okazało się, że chodzi o syna Lily. Dumbledore powiedział, że gardzi Snape'em, bo obchodziła go tylko ona. Co mu Harry zawinił, że dla niego takim dupkiem? Co mu Neville zawinił? On nawet nie wiedział, że mógł być Wybrańcem. Co inni Gryfoni mu zrobili? Severus Snape jako dorosły człowiek był większym dupkiem niż nastoletni Huncwoci.
Odpisz
29 grudnia 2014, 01:59
Każdy sam jest kowalem swojego losu. Jak to Dumbledore powiedział, tylko od nas zależy jaką drogą pójdziemy. Snape wybrał organizację morderców i byłby w niej nadal, gdyby nie dowiedział się, że skazał na śmierć niby-ukochaną. Snape jest zwyczajnie słaby. Może i był najdzielniejszy, ale nie zmienia to faktu, że babrał się w swoim nieszczęściu. Z Syriuszem los moim zdaniem obszedł się o wiele gorzej, ale jednak się trzymał, nie poddał się. Nigdy nawet nie żalił się na swój los, nie mówił o przeżyciach w Azkbanie. W którym Snape nie wytrzymałby nawet jednego nie, bo babrał się w swoich nieszczęściach. No ale Snape cwany, bo uniknął Azkabanu dzięki Dumbledore'owi, chociaż w przeciwieństwie do Syriusza. Nie kupuję tej miłości Snape'a do Lily, która rzekomo trwała nawet szesnaście lat po jej śmierci. Z młodzieńczych miłości się wyrasta, a on nawet nie potrafił dla niej zrezygnować z Avery'ego i Notta. James jakoś potrafił się dla niej zmienić. Dla mnie to stawia jasno sprawę kto ją bardziej kochał. A Jamesowi na pewno nie było łatwo dojrzeć, przestać się popisywać, co dawało mu przecież popularność. A mógł mieć prawie każdą (choć pewnie nie tyle, co Syriusz :P), taką która lubiła jego popisy. Wybrał Lily. Cytując Dumbledore'a "Nasze świadome wybory pokazują kim jesteśmy" (jakoś tak). Snape sam sobie wybrał taki los, czyli sam sobie go zgotował. Nikt nie zmuszał go, żeby został śmierciożercą. Jego wina, że zniszczył przyjaźń z Lily, która dla mnie i tak nie miała prawa bytu i musiała się prędzej czy później skończyć. Oni byli dwoma różnymi światami. Według mnie najbardziej okrutny los spotkał Syriusza. Najpierw odrzucony przez rodzinę, bo nie zgadza się z jej poglądami. No ale się tym nie przejął i znalazł sobie Jamesa Pottera, który był dla niego jak brat. Po siedmiu szczęśliwych latach w Hogwarcie nastało dorosłe życie, wojna, Zakon Feniksa. I James i Lily musieli ukryć się z Harrym (przez Snape'a...), Syriusz zwątpił w nie tego przyjaciela co trzeba, w efekcie stracił najlepszego przyjaciela, w jego mniemaniu zapewne czuł, że stracił wszystko. Wrobiony przez Glizdogona trafia do piekła, gdzie tylko myśl o niewinności chroni go od postradania zmysłów. Po dwunastu latach udało mu się uciec, powiedzieć prawdę Harry'emu, ale Glizdogon znowu się wymknął. Po dwóch latach względnej wolności, znów zostaje uwięziony w znienawidzonym domu mając przez większość czasu towarzystwo jedynie wrzeszczącego portretu matki i Stworka, którego nie potrafił lubić, bo kojarzył mu się z tym domem. Jakby tego było mało wszyscy prócz chrześniaka mieli go w dupie. I jak skończył Syriusz? Wpadł za zasłonę i na wiadomo co się stało z ciałem. Najbardziej beznadziejna śmierć w całej serii. Nawet Glizdogon bardziej spektakularnie zginął, a nie zasłużył (na samą śmierć tak). Syriusz jednak był jednocześnie najtwardszym człowiekiem w serii.
Odpisz
29 grudnia 2014, 01:59
Jest jeszcze do tego pierwsza część, ale poszła do sprawdzenia do moderatora.
Odpisz
Edytowano - 29 grudnia 2014, 03:26
@Pikachu: Po wgłębieniu się widzę, że jest między nami pewna różnica poglądów, która nie pozwoli dojść nam do porozumienia ^^ Tylko Bóg mógłby ocenić, kto ma rację ;p *A najprawdopodobniej zwyczajnie przyznałby ją obojgu*
Bardzo trafnie i oględnie się rozpisałeś, ale większość tego, co napisałeś odbiega od tematu : )
To tak jakbyś próbował mi wytłumaczyć, że granie na ps3 jest beznadziejne, gdyż na PC 'masz wiele więcej i jest lepsze'. Zakładając, że PeCet jest lepszy, masz rację, lecz czy w takim wypadku można powiedzieć, że cokolwiek poza komputerem nie może być dobrym źródłem rozrywki?
W tym przypadku mamy do czynienia z PC = Syriusz, a ps3 = Snape, natomiast czerpanie przyjemności = okrucieństwo losu.
W taki sposób mi tego nie udowodnisz ; )
JEDNAKOWOŻ nie cała Twoja wypowiedź się na tym oparła i jak najbardziej sie do niej odniosę ^^
Zacznijmy od 'kowali swego losu' tu jest na początek już widoczna różnica. Ja nie uznaję tego hasła, a Ty tak. A konkretnie ja na pewno nie intepretuje go jako, że gdy człowiek popełnia błąd to z wyboru. Nie wiem jak Ty uważasz, lecz po Twojej wypowiedzi stwierdzam, iż ci silniejsi psychicznie są Twoim zdaniem 'lepszymi kowalami', a ci słabsi są od razu gorsi. Ja traktuję tą wewnetrzną słabość jako dodatkową przeszkodę. Jeśli dobrze intepretuję Twoje stanowisko to:
Ty powiesz: On był słaby i się ciągle użalał nad swym losem, poza tym stał się wredny i zgorzkniały, gdyż nie potrafił poradzić sobie z problemami." - Będzie to prawdą.
Ja powiem: On był silny, gdyż mimo swej wrażliwej natury potrafił nadal trzymać się przy życiu i wypełniać polecenia Dumbledore'a. Ba nawet go zabił - kto byłby tak silny, żeby zabić ostatnią osobę, której się ufało? Jedyną ostoję dla słabego umysłu? Jestem pewny, iż cierpiał, myśląc o tym, że Lili jest teraz z innym.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Odpisz
Edytowano - 29 grudnia 2014, 03:27
@Pikachu: Odnosząc się do Twoich słów: "Nie kupuję tej miłości Snape'a do Lily, która rzekomo trwała nawet szesnaście lat po jej śmierci. Z młodzieńczych miłości się wyrasta" - Mam inne zdanie na ten temat ; ) Zacznijmy od pojęcia "młodzieńcza miłość", które nie pasuje tutaj. Mam przyjaciela *ja - persona Shirakawa-kun*, którego znam od 11 lat. Jest on więcej niż połową mojego życia i nie wyobrażam sobie, co by się stało gdyby odszedł. Znam go na wylot i czytam mu w myślach ;] Zawsze wiem, że jest i będzie przy mnie. Wyobraź sobie, że Snape Lili też znał od małego. Była jedyną osoba, która próbowała go zrozumieć i polubiła go :3 Tyle czasu razem spędzali, tyle czasu się znali i mimo prześladowania go w szkole, mimo wpadnięcia w złe towarzystwo i jego natury zamkniętej w sobie osoby ona pozostała przy nim do czasu, w którym on popełnił błąd. Cóż szczerze nie jestem w stanie uwierzyć, że tyluletnia przyjaźń podsycana przez Miłość mogła się rozpaść... Naprawdę wątpię, że mogło się tak stać, gdyż ja mojemu przyjacielowi wybaczyłbym wszystko. Ba! Już wybaczyłem mu rzecz gorszą niż to, co powiedział Snape.
Gdyby jednak to się stało i mnie spotkało to nie poradziłbym sobie. Zwyczajnie osunąłbym się i nie dał rady w przeciwieństwie do Snape'a.
"on nawet nie potrafił dla niej zrezygnować z Avery'ego i Notta. James jakoś potrafił się dla niej zmienić. " - Jest spora różnica między wyrastaniem z młodzieńczej butności oraz złego towarzystwa. Z pierwszego każdy kiedyś wyrasta zwłaszcza, gdy ma przy sobie przyjaciół i kochającą osobę. Snape został opuszczony, nie miał nikogo poza tymi marnymi namiastkami znajomych. Nie mi oceniać, czy to jego wina, czy nie. Ja jednak widzę, że było mu strasznie trudno. Możliwe ze podjął się tego, gdyż wolał to niż powoli opadać w samego siebie i umierać. Jako młoda osoba popełnił błąd, lecz nie ja będę oceniał czy to jego wina czy też tego co mu się przytrafiło. Tu pozostawiam nasze zdania różnymi. Jeśli uważasz, że to jego wina to dobrze, ja natomiast uważam to *naiwnie?* za zżądzenie losu.
Wracając jeszcze do tamtego. James miał swoją paczkę znajomych, fame w szkole i siłę charakteru. Snape miał Lili, która go opuściła, więc miał odwrócić się od pozostałych mu ludzi? Ludzi którzy go akceptowali i zostać już całkowicie sam? Czy ktokolwiek przeżyłby w samotności po takim ciosie?
" No ale Snape cwany, bo uniknął Azkabanu dzięki Dumbledore'owi," - brzmi to jak obelga ;p - Dumbledore chyba wiedział, że Snape nie przetrwa tam, a Syriuszowi nie mógł pomóc.
" gdyby nie dowiedział się, że skazał na śmierć niby-ukochaną." - moim zdaniem ten argument tylko potwierdza przywiązanie Snape'a do Lili.
KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ
Odpisz
29 grudnia 2014, 03:28
@Pikachu: "Snape jest zwyczajnie słaby. Może i był najdzielniejszy, ale nie zmienia to faktu, że babrał się w swoim nieszczęściu." - Kolejny raz różnica w naszym rozumowaniu i tutaj żaden argument nie sądzę, aby Cię przekonał, lecz pokażę istotne rzeczy:
Ja twierdzę, że Snape był słaby, gdyż przytafiło mu się naprawdę wiele złych rzeczy.
Ty twierdzisz, że Snape był zbyt słaby by sprostać życiu.
Ja twierdzę, iż był dzielny, gdyż jednak przeżył to wszystko i się nie poddał - nie zabił - robił swoje.
Tu przyznajesz rację.
Ja twierdzę, że odreagowywał to, co mu się przytafiło.
Ty twierdzisz, że nie radził sobie z tym wszystkim i był przez żałosny.
Wróćmy jeszcze do czasów szkolnych ich ; ) "Młodość jest po to, by popełniać błędy" jak mawia moja babcia ^^ Snape nie był dojrzałym, silnym, wytrwałym człowiekiem. Wybór którego dokonał *prawdopodnie napędzany cierpieniem* był zły. Zastanówmy się jednak, co by się stało, gdyby odrzucił to? Został z niczym i szukał sobie miejsca, wybrał złe miejsce. Byli to jednak jedyni ludzie, którzy mogli mu dać jakiekolwiek miejsce. Gdyby zamknął się w sobie i zaszył gdzieś w samotności, czy nie chciałby zakończyć życia? Jestem niemal pewny, że nie wierzył, iż zdoła pokochać kogokolwiek innego. Taka postawa: Nie mam nic do stracenia, idę zaprzedać moje życie w walkę, aby zapomnieć o tym, co mi się przytrafiło. - Motyw z niejednego amerykańskiego filmu. Tam jest to jednak wychwalane i 'godne naśladowania'.
Jestem pełen podziwu dla jego niezłomego uczucia, które czuł, a w które Ty wątpisz. Tu chyba jest kolejna różnica poglądów, gdyż ja mocno wierzę, iż Miłość taka jak ta może istnieć ^^
"zniszczył przyjaźń z Lily, która dla mnie i tak nie miała prawa bytu i musiała się prędzej czy później skończyć. Oni byli dwoma różnymi światami" To jest chyba argument, na który nie mam odpowiedzi. Nie mam pojęcie, czy byli oni sobie podobni, czy zupełnie różni, czy tacy, czy jacy. Nie ma moim zdaniem dostatecznych informacji, aby to stwierdzić : ) Tak mi się przynajmniej wydaje, gdyż szczerze mówiąc nie jestem psychologiem i nie wiem, czy człowiek zamknięty w sobie i wrażliwy pasuje do osoby miłej, pracowitej, uczynnej, empatycznej *zdaje się* i chętnej do pomocy. Nie jestem tego w stanie stwierdzić.
Jeśli masz rację - jest to argument, który naprawdę dużo zmienia.
Jeśli się mylisz - jest to argument, który pozwala mi się rozwinąć.
Zgadzam sie ze stwierdzeniem, iż "Syriusz jednak był jednocześnie najtwardszym człowiekiem w serii." To po na myśle i tym co napisałeś jest trafne ^^ 12 lat Azkabanu naprawdę pokazuje siłę człowieka.
Jeśli czymkolwiek Cię uraziłem, pisząc to wiedz, że mogłem zbyt dać ponieść się emocjom i przepraszam ; )
Bardzo miło się dyskutowało - czekam na Twoją sprawdzaną przez moderatora część i pozdrawiam! Shirakawa-kun ^^
Odpisz
29 grudnia 2014, 20:44
Nie ma to jak porównywać człowieka do sprzętu...
Jeśli Snape tak bardzo kochał Lily, to rzuciłby dla niej przyszłych morderców, których celem było zabijanie takich jak ona. Tych kolegów, którzy tylko patrzyli jak Huncwoci go gnębią. Snape'a nikt nie zmusił do zostania smierciożercą. Gdyby nie zniszczył przyjaźni z Lily, myślę że mimo rozbieżności charakterów mogłaby trwać nawet aż po grób. Może w miłość (w sensie jak do mężczyzny) by się nie przerodziła, ale myślę, że nawet James byłby w stanie tolerować Snape'a ze względu na Lily. Snape był zwyczajnie słaby. Całe życie babranie się w nieszczęściu. Uważam, że wcale nie jest największym cierpiętnikiem w serii. Pomijając Syriusza, którego los najokrutniej dotknął, taki Harry więcej wycierpiał od Snape'a moim zdaniem... I przez Snape'a, bo to od podsłuchanej przepowiedni wszystko się zaczęło.
Odpisz
29 grudnia 2014, 20:57
No ja nie potrafiłabym zadawać się z osobami, których celem jest zabicie takich jak mój przyjaciel i niby wielka miłość. Przyjaźń Snape'a z Lily zaczęła się rozpadać zanim nazwał ją szlamą (jedyną osobę, która stanęła w jego obronie...), to tylko przelało czarę goryczy. Lily tyle razy błagała go, żeby przestał zadawać się z Averym i Nottem, a on to miał gdzieś. Mi się wydaje, że prawdziwa miłość polega na tym, że zależy ci na szczęściu drugiej osoby, nawet kosztem własnym, daleko i z kimś innym. Jakbym miała wybierać los Snape'a i Syriusza, to wybrałabym Snape'a. Po pierwsze, nie wytrzymałabym pewnie dwunastu lat w Azkabanie. Po drugie Snape za swój los mógł winić tylko i wyłącznie siebie.
"To jest chyba argument, na który nie mam odpowiedzi. Nie mam pojęcie, czy byli oni sobie podobni, czy zupełnie różni, czy tacy, czy jacy. Nie ma moim zdaniem dostatecznych informacji, aby to stwierdzić : ) Tak mi się przynajmniej wydaje, gdyż szczerze mówiąc nie jestem psychologiem i nie wiem, czy człowiek zamknięty w sobie i wrażliwy pasuje do osoby miłej, pracowitej, uczynnej, empatycznej *zdaje się* i chętnej do pomocy. Nie jestem tego w stanie stwierdzić.
Jeśli masz rację - jest to argument, który naprawdę dużo zmienia.
Jeśli się mylisz - jest to argument, który pozwala mi się rozwinąć.
Trafili do dwóch różnych Domów. Mieli różne poglądy (Snape - śmierciożercy, Lily - Zakon Feniksa). Lily przed incydentem po SUMie z OPCM błagała Snape'a, żeby przestał zadawać się z przyszłymi mordercami. Nie posłuchał jej, jego wina. Co Lily miała więcej zrobić? Nic. Nie poszłaby przecież razem z nim na dno.
Pierwsza część już jest. :) I jestem dziewczyną.
Odpisz
12 sierpnia 2015, 20:01
@Pikachu: Potem te wasze komentarze doczytam do końca... Być może jak nie zapomnę...
Odpisz
2 listopada 2015, 01:05
@Pikachu: ok ja się zgadzam z poglądami Pikachu, ale muszę to napisac:
Kto przeczytał całą ta dyskusje strzałka w górę ;-) :-P
Odpisz
13 listopada 2015, 15:17
@Pikachu: na. 8 obrazku:ryczący Snape.i teraz juz moge umrzec w spokoju
Odpisz
14 listopada 2014, 19:34
harry portier jaz zwykle fajny obrazek
Odpisz
14 listopada 2014, 22:48
@abbabba: Hory Pioter C:
Odpisz
15 listopada 2014, 09:28
@VanQuisch: Chory Portier.
Odpisz
15 listopada 2014, 09:39
@abbabba: Dz*wki nie widzialem żem to Harry portier a obrazek bardzo zacny szczególnie dlatego ze nie jest smiszny a to strona na fajnę oblazki a nie na snieszne
Odpisz
15 listopada 2014, 12:24
@abbabba: a myślałam,że tylko ja znam.(sama wymyśliłam)
Odpisz
15 listopada 2014, 19:23
@kotul: Jak myślałaś, że tylko ty znasz, to wpisz do googla Hory Portier i zobacz, co ci wyskoczy.
Odpisz
14 listopada 2014, 20:03
Nadal nie rozumiem jak Snape mógł się tak łatwo dać zabić...Najlepsza postać w całym filmie
Odpisz
15 listopada 2014, 08:15
@vaaleanroosa: Jeżeli nie czytałeś książki, to lepiej ją przeczytaj. Tam jest dokładnie opisane, dlaczego Snape musiał umrzeć.
Odpisz
14 listopada 2014, 20:51
Harry Potter
Hurry! We need Butter!
:D
Odpisz
14 listopada 2014, 20:54
@Polska_z4smazka: To nawet suchar nie był.
Odpisz
15 listopada 2014, 00:31
wjem.
Odpisz
14 listopada 2014, 19:16
Oj, Smarkerus, skończ biadolić. Trza było panować nad jęzorem.
Odpisz
15 lutego 2021, 13:11
@Agent00Kurczak: co?
Odpisz
14 listopada 2014, 19:05
Harry cioter
Odpisz
14 listopada 2014, 19:24
@Ravios: Buntuje się gimbusom i dam ci strzałke w górę!
Szach-mat gimbusy!
Odpisz
14 listopada 2014, 19:37
@DeadExtreme: Ja tak samo!
Odpisz
14 listopada 2014, 19:40
HaHa! Tak się rozpoczyna bunt przeciwko gimbom... Ale zaraz, ja też jestem gimbem.
Poprawka.
Tak się rozpoczyna bunt przeciwko innym gimbusom.
Odpisz
25 listopada 2014, 18:20
@Ravios: idz grać na pohje**nym playstatios!
Odpisz
25 listopada 2014, 18:31
@minecraft32: ić grać f sfojego super minkrafta :V I NIE ODKOPUJ
Odpisz
11 grudnia 2016, 23:26
@Ravios: Twój awatar pasuje
Odpisz